niedziela, 1 grudnia 2019

,,Największym artystą jest przypadek. Gdy rzeczywistość bije cię w zadek. Nim wyobraźnia się w formę przyoblecze. Widzisz wyraźnie jak mało wiesz człowiecze''

Jeśli czytasz ten wpis i łudzisz się, że znajdziesz tu recenzję z: ,,Dajcie Mi Tenora'', muszę Cię rozczarować. Owszem, napiszę trochę na temat tej sztuki, ale ona nie będzie głównym wątkiem mojego tekstu. Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić pewnymi przemyśleniami...
Zaciekawieni? Zapraszam do lektury!
PS. Recenzję z: ,,Dajcie Mi Tenora'' pisałam już jakiś czas temu, więc nawet nie ma się co powtarzać :D 
Mieliście kiedyś ogromną ochotę na coś, co niekoniecznie było w zasięgu Waszych rąk? A nawet jak wydawało się, że było blisko... to ta nadzieja szybko znikała z horyzontu? 
Paskudne uczucie, prawda?
Tak miałam ostatnio. Po zrobieniu wywiadu z Michałem z Neo-Nówki wiedziałam, że muszę jechać na ich kolejny koncert. Tym razem do Pabianic. Gdy dowiedziałam się, że gazeta, której nazwy nie przytoczę (bo to lokowanie produktu), ogłosiła konkurs, w którym do wygrania były wejściówki na Neo-Nówkę - bez wahania postanowiłam, że wezmę w nim udział. Jednak było jedno ale - w konkursie mogły wziąć udział tylko osoby z Pabianic. Po zastanowieniu się, poprosiłam koleżankę stamtąd, żeby za mnie zawiozła wypełnione zgłoszenie do biura redakcji.
Powiedziałam sobie, że jak się uda to super, jak nie - zamiast na kabaret pojadę na sztukę do Capitolu. Wszystko w rękach Boga. 
Ostatecznie nie udało mi się zwyciężyć. A szkoda, bo pierwszy raz w życiu ułożyłam wiersz, który w miarę mi się podobał (tak, jestem bardzo krytyczna wobec siebie). 

Pytanie konkursowe brzmiało: Który skecz Neo-Nówki jest Waszym ulubionym i dlaczego?

Moja odpowiedź leciała tak:

,,Na pewien pomysł wpadł kiedyś Romek
Aby pomysłów wyciągnąć worek
Usiadł na krzesełku i zaczął tworzyć
Na nowe programy musiał teksty ułożyć
Szło mu opornie, ale po czasie
Skecze ukazały się w pełnej krasie
Pytacie, który najlepszy?
Jak to, nie wiecie?
Wszystkie są świetne, bo Neo-Nówka to najlepszy kabaret na świecie!''

Mi się podobała, ale komisji widocznie niespecjalnie :(
Siła wyższa zdecydowała - zostaję w Warszawie i idę do teatru.
Oczywiście, nie byłam w siódmym niebie. Przez chwilkę miałam nawet doła - nie uda mi się przecież zobaczyć swojego idola. Negatywny nastrój skończył się w momencie, gdy dowiedziałam się, że wreszcie spotkam jednego z aktorów: ,,Dajcie Mi Tenora'' po spektaklu. Ciekawostką może być fakt, iż próbowaliśmy się umówić parę razy, ale zawsze coś stało na przeszkodzie (wypaliło akurat jak nie poszło mi z Michałem, przypadek? :D ).  
Entuzjazm i radość wróciły :)
Uwielbiam poznawać gości, którzy czarują mnie swoją grą aktorską. Łukasz Gosławski jest właśnie takim człowiekiem. Mimo tego, iż gra zaledwie małą rólkę, jest w tym tak niezwykle przekonujący, taka energia i ciepło z niego bije, że dorównuje samemu głównemu aktorowi tej komedii - Markowi Kaliszukowi. Miałam okazję widzieć go w akcji już parę razy (,,DMT'' oglądałam 4 razy), więc doskonale wiem o czym mówię. Jestem szczera. Prywatnie też jest niczego sobie. Przyjazny, rozgadany, aż chce się z kimś takim przebywać :)
Po sobocie mam nowego idola, zaraz po Michale, i cieszę się, że wszystko tak się potoczyło.

Dlaczego Wam o tym piszę?
Otóż, czasem coś nie idzie po naszej myśli. Nie spełnia się to, czego ogromnie byśmy chcieli. Nie ma jednak powodu, aby wpadać przez to w stan depresyjny. Trzeba być po prostu przygotowanym na wszelkie przeciwności losu. Gdzieś czytałam, że kiedy Bóg mówi nam nie - ma dla nas lepsze tak. Na moim przypadku doskonale to widać... :)
,,Nie wściekaj się, że życie jest bogatsze, zarozumialcze. Najprostszą dam Ci radę: Największym artystą, codziennym artystą, złośliwym artystą jest przypadek'' - Jonasz Kofta.
~Wera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz