Skład kabaretu:
Agnieszka ,,Marylka’’ Litwin (A)
Wojciech ,,Znany’’ Kamiński (W)
Przemysław ,,Sasza’’ Żejmo (P)
Marek Litwin – nieobecny podczas wywiadu, ale w składzie
jest. Brat Agnieszki Litwin.
Redaktor:
Weronika Tulin ( R )
R: W takim razie pierwsze pytanie – kiedy poczuliście
pierwszy raz, że Wasze miejsce jest na scenie?
A: Ja to zawsze chyba czułam, że coś mnie do tej sceny
ciągnie. Od dziecka lubiłam występować. Brałam udział w różnych spektaklach,
przedstawieniach. Poprzez liceum… Na studiach tak naprawdę chyba najbardziej,
jak trafiłam na grupę ludzi, którzy studiowali na kierunku animacja społeczno –
kulturalna i na artystów już wtedy Kabaretu Potem, istniejący wiele lat. Też Raz
Dwa Trzy, które się przewijało przez klub studencki Gęba. Najbardziej chyba to
się tak rozkręciło na studiach.
P: Ja w szkole średniej, w technikum hotelarskim mieliśmy
Kabaret TEŻ, to była przewrotna nazwa. Mieliśmy kabaret i tam były pierwsze
występy. Wtedy też zadecydowaliśmy, że chcemy robić to dalej, do końca życia i…
nie wiem co się dzieje z resztą, ale ja na razie występuję.
A: Ale żyją?
P: Proszę? … Chyba tak, chyba dalej coś tam robią
A: Ale fajne to. Nie mówiłeś wcześniej o tym
P: Zdecydowałem, że dopiero jak będzie Weronika robiła wywiad
dopiero będę to zdradzał.
W: Ja pierwszy raz wystąpiłem też w liceum, w takim montażu
antyalkoholowym, w którym wykonywałem monolog Dziewońskiego pt.: ,,12 butelek
jałowcówki’’, ale wtedy zupełnie nie czułem, że moje miejsce jest na scenie.
A: A alkohol był w użyciu wtedy u Ciebie?
W: No alkohol był mi obcy. Nie mówiłem tego monologu
A: Przez siebie
W: Z poparciem doświadczeniem. Raczej wyobrażałem sobie jak
to może być, a tak naprawdę poczułem, że moje miejsce jest na scenie wiele lat
później już po tym jak wystąpiliśmy chyba kilkadziesiąt, może więcej razy.
Kiedy już było wiadomo, że nasze hobby może stać się naszą pracą i tak naprawdę
trudno jest bez tego żyć i to taki rodzaj…
A: Uzależnienia
W: Uzależnienia też, ale to jest rodzaj na spędzanie życia,
że to jest sposób na spędzanie życia… i wtedy poczułem, że moje miejsce jest na
scenie i że chciałbym to robić.
A: A ja chyba najbardziej też w takich momentach kiedy jest
taki zwrot, ten zwrot…
P: To już powiedziałaś
A: Powiedziałam, ale chciałam jeszcze dodać. Czy mogę dodać
PS? Że jak jest ten zwrot, jak poczułam… poczuliśmy, że dajemy ludziom coś
czego nie da się tak do końca nazwać jaki to jest rodzaj energii, radości..
wytłumaczyć tego co ludzie…
W: Energia
A: Tej energii, za którą ludzie później nam dziękują po
występach, a my dziękujemy im, bo to działa nawzajem.
P: Tak sobie dziękujemy.
A: (zwraca się do kamerzystki) Pani robi zdjęcia czy film?
Kamerzystka: Film
R: Nagrywa.
P: Pani filmuje.
A: Aha. To tak cały czas?
P: Yhm. Tak, żeby było wszystko widać.
A: Czyli nie grzebać nigdzie?
(śmiech)
Kamerzystka: Nie.
R: A jak do tego doszło, że Marek dołączył do kabaretu?
P: O!
R: Była jakaś próba?
A: Marek po prostu stał się dorosłym człowiekiem. Wcześniej
był dzieckiem.
W: I to była podstawa, żeby dołączył do kabaretu.
A: I nie chcieliśmy dziecka wozić w walizce i go męczyć.
(śmiech)
W: Jakiś urzędnik wydał mu przez przypadek dowód osobisty,
okazało się, że ma dowód, no to mówimy: ,,Dobra, bierzemy go do kabaretu’’.
A: Najpierw będzie dźwigał torbę, a potem zobaczymy, nie? No
i tak się okazało, że przy okazji on od dziecka prawie grał na instrumentach,
coś tam komponował…
P: Marek jest samoukiem muzycznym… i w ogóle jest samoukiem
W: My mieliśmy zawsze pianistę, potem przez długi czas…
P: Była też pianistka
W: Była też pianistka, tak, żeby nie być seksistą w języku.
Mieliśmy pianistów i pianistki, a potem przez długi czas występowaliśmy z
oprawą muzyczno-mechaniczną
A: Z panem minidisciem.
W: I zaczęliśmy sobie marzyć o tym, że znowu będziemy grać z
żywym pianistą, by ożywić troszkę te spektakle
P: My pytaliśmy się ciągle Marka ile ma lat.
W: I potem się okazało, że Marek dorósł i jest muzykiem
A: Jest żywy
W: Do nas dołączył.
P: Czasami nie kontaktuje, ale ogólnie jest żywy, nie? To
jest ważne.
A: W bardzo naturalny sposób wszedł na scenę i jakoś tak to
zostało
P: Powiedział: ,,Dobry wieczór’’ i jakoś tak zostało.
R: A jak wyglądały pana Przemka początki w roli
konferansjera?
A: Uuu.
W: Uhuhu.
R: Stare dzieje?
P: To jest historia… o ja cię dziękuję tak…
A: Krótko, mamy 10 minut, naprawdę.
P: Prowadziłem takie imprezy nad morzem: ,,Upojne Lato EB’’ i
gdzieś wcześniej, zimą zobaczył mnie Piotr Plewa i Bartosz Brzeskot i
zaproponowali mi współpracę.
A: A Piotr Plewa i Bartosz Brzeskot to byli aktorzy Grupy
Rafała Kmity
P: I tak to się zaczęło. Pamiętam imprezę, którą prowadziłem
i Wojtek tam też był i powiedział do mnie: ,,Powinieneś prowadzić radiowo, nie
skupiać się na tym, jak mówisz coś śmiesznego, żeby oczekiwać na reakcję tak
jak na scenie, tylko po prostu jechać radiowo bez niczego, bez oczekiwania’’.
No i to był taki punkt zwrotny. W takim sensie, że pomyślałem sobie: ,,No
faktycznie… tutaj jak ludzie chodzą, przechodzą, gdzie to jest impreza
plenerowa, za chwilkę sprzedają ser…
A: A ty zmuszałeś, nie?
P: A ja zmuszałem. Ja
po prostu kazałem stać w Słońcu i żartowałem, tak mi się wydawało. No i to tak
z osiemnaście lat temu to się zaczęło tak konkretnie.
A: Marek się rodził wtedy.
P: Marek?
A: Po raz trzeci.
P: I tak to się zaczęło, potem różne imprezy firmowe,
festiwale
R: A jak się czujesz w takiej roli?
P: Ja chyba jestem takim zwierzęciem plenerowym.
R: Właśnie widziałam, na Mulatce (Festiwal Kabaretowy, który
odbywa się od 14 lat w Ełku).
P: A, byłaś na Mulatce? J He. To
jeszcze z Mulatką o tyle ciekawa rzecz, że ja miałem rok przerwy, więc
A: Po ciąży
P: Tak, po ciąży. Byłem w ciąży i wróciłem właśnie potem na
Mulatkę i to było… jak kania dżdżu łaknąłem tego. Takie prawie że około
zwierzęce. Ogromna radocha z bycia tam.
R: Ostatnio z Kabaretem Hrabi w Zielonej Górze
zaprezentowaliście premierowy program pt.: ,,Hrabjurskie takty’’. Czy był to
tzw.: ,,jeden celny strzał’’ czy będziemy mogli obejrzeć go w innych miastach w
Polsce.
A: Obawiam się, że był to jeden jedyny występ właśnie wtedy.
W: Ogólnie – padła idea, to ze strony chyba Hrabich padła
idea, żeby zrobić taki wieczór piosenek.
A: Oni zrobili taki poprzedni sami (program pt.:
,,Hrabiejskie takty’’)
W: Sami zrobili, a teraz zaproponowali nam, żebyśmy razem to
zrobili. Każdy z uczestników kabaretu miał za zadanie przygotować dwie
piosenki.
A: Był za dwie odpowiedzialny.
W: To znaczy nie musiał ich napisać, nie musiał ich
skomponować, ale był odpowiedzialny, żeby te piosenki pojawiły się tego
wieczoru.
A: Czyli na zespół osiem wypadało, bo jest po cztery osoby,
czyli szesnaście utworów.
W: I raczej to była jednorazowa akcja, można powiedzieć,
jednorazowy występ, ponieważ my to tak potraktowaliśmy… przyłożyliśmy się do
tego, oczywiście, i przygotowaliśmy to wszystko.
A: Ale nie mieliśmy jakiś takich oczekiwań. Chyba przerosło
to trochę nasze wyobrażenia. Wypadło to chyba dużo lepiej niż myśleliśmy, że
wypadnie. W naszym odczuciu. Nie wiem jak ludzi, którzy to widzieli.
W: No bardzo dobre opinie tamten koncert zebrał
P: Ja słyszałem, że wychodzili i mówili: ,,Ale fajnie, ale
fajnie im to wypadło’’.
A: Tak?
P: Chyba się nie spodziewali, że aż tak fajnie.
W: Ale raczej te piosenki zostaną wykorzystane przez i
Kabaret Hrabi i przez nas w naszych samodzielnych programach, a nie…
A: Chociaż to też byłoby ciekawe pewnie, gdybyśmy z tym
jeździli.
W: To ciekawe było, rzeczywiście. Jak te piosenki razem się
zabrało. Stylistyki różne
A: Różnorodnie było. A ty byłaś na tym?
R: Nie, właśnie chciałam pójść. Gdybyście byli w Warszawie…
ale skoro tak sytuacja wygląda…
A: No niestety.
P: A może pogadamy, żeby specjalnie zrobić dla Ciebie.
A: Yhm. Może się uda.
P: A no i tam też miałem okazję prowadzić. Tak a propos
konferansjerki właśnie. Też widziałem wszystkie piosenki, bo tak czasami jest,
że człowiek jak śpiewa to gdzieś tam się chowa i skupia, a ja miałem okazję
słyszeć wszystkie.
A: Widziałeś, nie? Bo ty nie słyszysz. Tylko widziałeś.
P: Ja głuchy jestem i do tego śpiewałem piosenkę.
A: No ale przynajmniej sobie zobaczyłeś.
P: Co sobie zobaczyłem to moje
A: Już tego ci nikt nie odbierze
P: Nie.
R: Teraz pytanie do pana Wojtka. W pewnym wywiadzie
przyznałeś, że jednym z Twoich hobby jest podróżowanie. Jakie miejsce
najbardziej Cię zaczarowało, a jakie miasto chciałbyś jeszcze zobaczyć.
A: Hanoi Cię zaczarowało, nie?
W: (śmiech) Z Hanoi jest związana pewna anegdota, której nie
będę teraz przytaczać, bo to nie czas i nie miejsce na to. Chyba Indie są takim
moim ulubionym krajem. Byłem w Indiach cztery razy. Myślę, że jeszcze powtórzę
te wizyty. Do jakiego miasta chciałbym pojechać? Jest wiele miast, które
chciałbym zobaczyć.
A: Sieradz?
W: Sieradz oczywiście tak. Byłem, widziałem, ale na pewno
chciałbym Tokio zobaczyć. Nie byłem jeszcze w Japonii. Tokio wydaje mi się
jakimś takim magicznym i odległym miastem, bo mam wrażenie, że Japonia jest
zupełnie inną cywilizacją, niż ta, którą my znamy i nam się wydaje, że w
jakiejś erze technologii żyjemy, a tam to wszystko jest kilka pięter wyżej, bo
kiedy u nas Internet osiągał prędkość średnio 1MB, to średnia prędkość
Internetu w Japonii była 10MB, czyli to już było 10 razy więcej, a jeśli wziąć
pod uwagę to, że smartfonów u nas jeszcze wtedy prawie nie było i ten 1MB był
przeznaczony na laptopy głównie, czy na komputery stacjonarne. No to… dużo
można o tym mówić. Na pewno Tokio chciałbym zobaczyć
A: I tam też mężczyźni żyją z tymi sztucznymi kobietami, nie?
W: Też, tak. Kobiety- roboty.
P: Tam godzilla jest z Tokio
W: Chciałbym zobaczyć Australię, a moim marzeniem jest
zobaczyć Fidżi. Tam są miasta, ale nie są to duże miejscowości. Na pewno tamten
rejon chciałbym zwiedzić.
R: A czy do napisania jakiegoś skeczu zainspirowała Was
kiedyś jakaś książka?
W: Wiele książek nas zainspirowało.
A: W ogóle jest tak, że jak artysta tworzy to ze swojego
doświadczenia i z tej wiedzy. Z tego co doznał przez całe swoje życie. Zależnie
od tego na jakim etapie życia jest, co przeczytał, co zobaczył.
P: Tak, odnosi się do tego i fajnie jak ludzie to widzą.
A: Widać. Np. koledzy przechodzili etapy, że np. brali ślub,
albo rodziło im się dziecko. Nie wiem… u nas nie widać
P: Mieliśmy też skecz o sado-maso
W: Zainspirowała nas książka: ,,50 Twarzy Greya’’. Tak, to
było inspirowane: ,,50 Twarzami Greya’’.
R: Okej. Kto jest najbardziej nieśmiałą, a kto najbardziej
otwartą osobą w Waszym składzie?
P: Otwartą osobą jest Marek
A: Tak…
R: Właśnie mi się wydawało, że… w sensie.. każdy myśli, że on
jest tak bardziej nieśmiały. A np. najbardziej otwarta jest Marylka. Ogólnie
tak się mówi.
W: Mi trudno powiedzieć, bo chyba wszyscy prezentujemy jakiś
taki podobny poziom otwartości
A: To zależy na jakim polu, bo to często przez pryzmat sceny,
a prywatnie… to się na pewno zmienia. Na pewno postępuje. W sensie ta
otwartość.
P: Ostatnio jak nas policja zatrzymała to byłem bardziej taki
zamknięty. Marylka była otwarta. Negocjowała z policjantami, że jednak nie
przekroczyłem prędkości. A ja jakoś tak… nie byłem otwarty.
A: To dotyczyło Ciebie.
P: Tak, to dotyczyło mnie.
A: Ja kiedyś byłam zamknięta, jeśli chodzi o moją taką
prywatną sferę. Ja się czułam dobrze w takim wąskim gronie, a z czasem życie
mnie nauczyło bycia otwartym i wyleczyło z wielu kompleksów i takich
niepewności. Jeżeli człowiek występuje na scenie i rozmawia z ludźmi z widowni
staje się też odważniejszy później.
W: Ja uważam siebie za człowieka nieśmiałego, ale
rzeczywiście scena spowodowała, że jakiś procent tej otwartości w sobie
znalazłem czy wyrobiłem.
A: Ja się stałam dość otwarta, bo zajmuję się sprawami
menadżerskimi w naszym zespole. Ja się musiałam tego po prostu nauczyć. Nie
stać w kącie i czekać aż ktoś do mnie podejdzie, bo nikt by pewnie do mnie nie
podszedł, znaczy może by podszedł, ale to tak… Są oczywiście takie momenty i
sfery, że ja też czuję się skrępowana, zawstydzona, nieśmiała
P: Jak cię wiążą
A: Tak, jak mnie przywiązują sznurkami do rury i każą mi
tańczyć.
P: To jest krępujące.
R: A czy Marylka lubi się przebierać?
A: Bardzo, uwielbiam
R: Właśnie widziałam. Te fryzury, stroje itp.
A: To się spełnia wtedy takie marzenie małej dziewczynki,
która się całe życie chciała przebierać, być aktorką. Przebieram się w bardzo
różne postacie i ja mogę być tak naprawdę każdą… kobieta jest wszechobecna.
Spełnia bardzo dużo ról, a jeszcze na scenie ja mogę od pani przejść przez
gospodynię i jeszcze usiłować zagrać atrakcyjną kobietę. Jeszcze... tak na
granicy
P: No to są już umiejętności aktorskie. To już..
A: Tak, to nie jest kwestia urody. Ale lubię, lubię. Ze
strojami, kostiumami z kreacjami eksperymentować.
P: Ja też lubiłem eksperymentować, ale źle to się skończyło.
R: Ok. Wojtek, czy dalej prowadzisz zajęcia ze sztuki
kabaretowej na Uniwersytecie Zielonogórskim?
W: Niestety nie prowadzę już tych zajęć
A: To się skończyło bardzo źle, prawda?
W: Nie, nie, skończyło się bardzo dobrze. Przez jakiś czas
nawet dość prężnie działał Kabaret Zalotka, powstały dzięki tym zajęciom.
Natomiast niestety brak czasu spowodował, że już nie mogłem tych zajęć
prowadzić, ale to było bardzo ciekawe doświadczenie. Twórcze jednocześnie.
R: To teraz pytanie do wszystkich – coraz częściej słyszy
się, od nawet najbardziej zagorzałych fanów kabaretu, że najlepsze czasy
kabaretu w telewizji trwały do momentu wejścia na anteną Dzięki Bogu Już
Weekend 2. Coś się popsuło, coś się zmieniło. A jak to wygląda od strony
kabareciarzy. Czy odczuwacie jakąś zmianę po przejściu z TVP do Polsatu, czy to
tylko zmiana stacji?
W: Ja nigdy nie analizowałem tego pod takim kątem – przy
którym programie wartość kabaretu zaczęła spadać. Być może jest to związane z
tym, że w którymś momencie ilość powtarzanych programów kabaretowych
spowodowała, że to zjawisko trochę się wypaliło. Zjawisko kabaretu. Raz, że
twórcy trochę się wypalili, bo trzeba było cały czas te nowe programy tworzyć.
Teraz jest właściwie tak na prawdę tylko: ,,Kabaret na żywo’’ z takich realizacji
live.
A: Tak, ale te powtórki cały czas są.
R: Za dużo kabaretu w telewizji.
W: Więc po prostu za dużo jest tego w telewizji i to nie
wpływa dobrze na kondycję kabaretu, albo na postrzeganie kabaretu przez widzów.
P: Tak, tak, potem mówią, że nic w kabarecie się nie dzieje.
A: Dlatego namawiamy widzów, żeby przychodzili na występy
biletowane. To polega na tym, że jest to widowisko tu i teraz, z tą konkretną
publicznością
P: I mamy żywego pianistę
A: Na tej widowni i na tej Sali jest po prostu…
R: Inna atmosfera
W: Inna energia
A: Bardzo kameralna. Artysta ma okazję pokazać całość tego co
przygotował. Jakieś spectrum swojej twórczości. Poza tym jest jeszcze dużo
innych form. Kiedyś przez bardzo długi czas istniał tylko kabaret. A teraz jest
bardzo dużo, różnych form.
R: Stand-up…
A: Np. Taniec z
gwiazdami. Jeśli chodzi o takie estradowe widowiska. Kiedyś była tylko
rozrywka. Na Dwójce były tylko kabaretowe programy. My pamiętamy te czasy.
Dziesięć, piętnaście lat było tylko to. Teraz jest tego bardzo dużo i ludzie
wybierają po prostu. Tak jest. Takie jest życie, taki jest świat, to się
zmienia.
R: Z jakim kabaretem, jeśli mielibyście wybierać,
zawiązalibyście współpracę? Nie licząc Kabaretu Hrabi.
W: Z kilkoma kabaretami zawiązywaliśmy współpracę. Bo i z
Kabaretem Smile współpracowaliśmy, z Kabaretem Hrabi współpracowaliśmy i
współpracujemy cały czas, bo ciągle program: ,,Aktorem w płot’’ jest
R: Grany. Niedługo będzie w Warszawie.
W: Tak, niedługo będzie w Teatrze Buffo w Warszawie.
P: My dużo współpracowaliśmy, bo dużo robiliśmy programów
tematycznych. Np. medyczny, nie wiem czy pamiętacie, w Telewizji Poznań, z
kabaretami zielonogórskimi.
W: Chyba ze wszystkimi kabaretami zdarzyło się nam
współpracować. Dogadujemy się ze wszystkimi i ze wszystki mniej więcej
pracowaliśmy, dlatego, że robiliśmy wspólnie widowiska kabaretowe i razem coś
robiliśmy.
A: To jest świetne środowisko. My się lubimy.
W: Właściwie ciężko powiedzieć z kim chcielibyśmy teraz
współpracować, bo właściwie z większością gadaliśmy.
A: My spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu.
P: Ale to widać, że jest fajna ekipa, gdzieś tam na jakiejś
realizacji, bo jak wchodzi inspicjent i woła na próbę to wszyscy są w jednej
garderobie.
A: Mieszamy się, nie ma problemu, żeby zagrać w scenkach
razem, żeby zaśpiewać
P: Czasem ktoś wskakuje za kogoś na próbie.
A: Żeby ktoś u kogoś zagrał.
P: Jak poprosisz kogoś by poleciał i ci coś kupił też nie ma
problemu. Czasem coś ktoś przyniesie, doleje…
A: No i co, musimy teraz iść do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz